22 stycznia 2025
Środa, 22 dzień roku

Imienieny obchodzą:
Anastazy, Wincenty, Wiktor
Realizowane projekty Strona główna / Realizowane projekty / Międzynarodowe / CONGENIAL / 8. Okresy inne 

8. OKRESY INNE

1. Saga Sikorszczyzny, czyli rodzin Sikorskich, Czajkowskich - Halina Czajkowska-Zubik

 

 



 

1. Saga Sikorszczyzny,  czyli rodzin Sikorskich, Czajkowskich

 

Wszystko to, co napiszę, pochodzi z przekazu ustnego mojego śp. ojca Wacława Czajkowskiego i ze wspomnień śp. matki Ireny Czajkowskiej z d. Młynarskiej, a także z rodzinnych rozmów i mojej pamięci. W poczuciu obowiązku wobec historii, zachowania wiedzy o przodkach i  kultu do tożsamości przedstawiam następującą opowieść opartą na faktach..

Sikorszczyzna – jest nazwą okolicy, kolonii leżącej w odległości 1 – 2 km na południe od osady Sokoły. Leży w środowisku zielonych pól i otuliny leśnej. Nigdy nie była i nie jest nazwą administracyjną, lecz mimo to  znajduje się na mapach gminy Sokoły i jest  powszechnie używana przez mieszkańców. Sikorszczyzna pochodzi od nazwiska Sikorski. Zamożny urzędnik ziemski, wójt Gminy Sokoły o nazwisku Sikorski odsprzedaje część swoich gruntów  kuzynowi  Jóżefowi  Sikorskiemu, mojemu pradziadowi, o tym samym nazwisku. Józef Sikorski zakłada majątek na kupionej ziemi, która staje się siedliskiem dla następnych pokoleń jego potomków.  Jednym ze śladów, zachowanych do dzisiejszych dni, stuletnim dowodem i pamiątką istniejącej tam rodziny Józefa Sikorskiego, jest studnia i wyżłobiony w kręgu jej wewnętrznej strony napis: ”Błogosław Boże, kto bierze wodę 1910 r.  J. Sikorski.”  Żyją dotąd cztery wierzby staruszki posadzone rzędem przy drodze budowanej przez J. Sikorskiego w 1910 r.

Józef  Sikorski (mój pradziadek) pochodził ze wsi Sikory. Jako najzdolniejszy z synów wyruszył w świat. Światem tym w zaborze rosyjskim Polski była stolica carów –Piotrogród (Petersburg). Jako  poszukujacy pracy został szybko zatrudniony do złożenia i uruchomienia nowoczesnej piekarni sprowadzonej z Francji. Józef Sikorski za tę pracę otrzymał wynagrodzenie oraz certyfikat od samego cara Mikołaja II z JW sygnaturą, zezwalający na podjęcie pracy w całej wielkiej Rosji według swojego wyboru. Był zdolnym, pracowitym i urodziwym mężczyzną, poślubił Rosjankę o imieniu Eugenia z  mieszczańskiej staro – rosyjskiej rodziny, spokrewnionej z dwoma admirałami Carskiej Marynarki Wojennej. Urodziła im się córka. Sikorski podejmował kolejne intratne zajęcia w Petersburgu. Były to m.in. administrowanie hotelu, prowadzenie własnej pralni, dostarczanie zboża dla wojska.  

Tęsknota za Ojczyzną jednak była ogromna i wciąż marzył o powrocie do rodzinnych stron. Marzenia Józefa Sikorskiego spełniają się, gdy kupuje ponad 3 włóki (1włóka=16ha) ziemi od wójta Sikorskiego koło osady Sokoły, buduje dom i postanawia osiedlić się ze swoją rodziną. Następuje to wówczas, gdy jego córka ma 17 lat. Zabiera rodzinę z ich kochanego Piotrogrodu z  kamienicy blisko Newskiego Prospektu (ul. Głazowaja 25) i przywozi do domu koło Sokół w miejsce, gdzie zakupił ziemię od kuzyna i zbudował dom. Kieruje losem najbliższej rodziny.Wyszukuje córce męża – drobnego szlachcica z herbem „Nowina” z Wnor Kuzele, który  zauroczony panną wyraża ochotę wejścia w rodzinę Sikorskich w tak zwane „przystępy”.



 

Zofia Sikorska, matka Wacława Czajkowskiego,1909 r.


 

Sonia /Zofia/ jest piękną, wykształconą, dobrze wychowaną panną. Uczyła się bowiem w szkole „dla błagodarodnych diewic” (dobrze urodzonych panien).  Sonia nie kochała przyszłego męża.. Jest jednak wychowana w bezwzględnym posłuszeństwie rodzicom . W dniu ślubu wybiegła do powracającego z Petersburga ojca  J. Sikorskiego, ubrana już w białą ślubną suknię, boso w styczniowym mrozie i błagała go: „Papa, nie wydawaj mnie za muż”! (Ojcze, nie wydawaj mnie za mąż!). Przekazała tę dramatyczną historię śp. p. Kruszewska z sąsiedniej wsi Perki Bujenki, która była naocznym świadkiem tego wydarzenia. Ojciec pozostał  nieugięty. Ślub jego córki Zofii Sikorskiej z Bolesławem Czajkowskim odbył się  w kościele w Sokołach w 1910 r.

 Z małżeństwa Zofii i Bolesława Czajkowskich w Petersburgu przychodzi na świat syn, (1911 r.) wnuk Józefa Sikorskiego, a mój ojciec Wacław. Za rok rodzi się córka Zofia i w tym połogu w wieku 20 lat umiera Zofia Czajkowska, matka tych malenkich dzieci.    Niemowlęta zabiera  na wychowanie do Petersburga ich babka Eugenia. Tuż przed rewolucją w 1917 r. rodzina przyjeżdża na Sikorszczyznę. I to jest ich ostatni stabilny przystanek. Wszystko potem wydarza się na Sikorszczyżnie w gminie Sokoły.

Wkrótce Józef Sikorski – ojciec Zofii, przeżywający nieszczęście i mający poczucie winy  wobec zmarłej córki, załamał się psychicznie. Przykładem tego było nadużywanie alkoholu, a  środkiem płatniczym była ziemia, którą przekazywał za ciągłe przebywanie w żydowskim szynku. Przedwcześnie umiera. Na cmentarzu w Sokołach leżą ich prochy: córki i ojca w jednym grobie rodzinnym.

 



 

Bolesław Czajkowski z dziećmi, Wacławem i Zofią


 

 

 

Dziećmi – Wacławem i Zosią opiekuje się ich babcia Eugenia Sikorska, a pomaga jej w tym Bolesław Czajkowski – ojciec. Babcia była znawczynią ziół i leczyła chorych zebranymi przez siebie ziołami, m. in. stosowała „banie”, goiła rany chorych. Była lubiana przez sąsiadów, otaczano ją szacunkiem i sympatią. A nade wszystko zajmowała sie swoimi osieroconymi wnukami, które chodziły do Szkoły Podstawowej w Sokołach i jednocześnie pomagały we wszystkich zajęciach gospodarskich. Pamiątką po żonie Józefa pozostałą do dziś jest jej samowar, w którym ceremonialnie parzyła „czaj” i paliła fajkę do póżnej starości. Jej zamiłowania stały się pretekstem do żartów dzieci, które nazywały ją „Babcią Fajką”.

W 1920 r.  Bolesław Czajkowski po powrocie z wojny z bolszewikami  (w wojsku służył 5 lat) sprzedaje  częsc majątku po zmarłej żonie Zofii z Sikorskich – Abramowi Żelazo – niepiśmiennemu Żydowi z Sokół (dokument). Następnie Bolesław Czajkowski zawiera związek małżeński z wdową Heleną Zalewską, ktora z pierwszego małżenstwa miała swoje dzieci: Romualdę i Eugeniusza. Powstała nowa rodzina z czworgiem dzieci: Wacław i Zofia – Czajkowskich oraz Romualda i Eugeniusz – Zalewskich. Bolesław z małżonką budują oddzielny dom bliżej osady Sokoły.  Czwórka tych dzieci  kończy szkołę podstawową w Sokołach i w późniejszym okresie zakłada  własne rodziny.

Z relacji mojego ojca i p. Maciejewskiej z Sokół wynika, ze mój ojciec grał w przedstawieniach teatralnych (m. in. Karpaccy Górale) w teatrzyku parafialnym w Sokołach. W tych okolicznościach poznał młodziutką 18-letnią Irenę Młynarską z Truskolas Starych, z którą w 1936 r. wziął ślub w Kościele Parafialnym w Sokołach.

 



 

Irena i Wacław Czajkowscy


 

W 1937 r. rodzina Czajkowskich podzieliła się majątkiem po pradziadku dobrowolnie (dokument), w wyniku czego Wacław otrzymał 16 ha – jedną włókę i Zofia – siostra 17 ha.  Wacław z żoną Ireną z Młynarskich zamieszkali w starym domu po Sikorskich. Na świat przychodzi im  w 1938 r. syn Janusz. Siostra Wacława Zofia wychodzi za mąż za Czesława Twarowskiego – komornika Sądu z Siedlcach i tam zamieszkują. Mają syna Ryszarda i córkę Jadwigę. Tu na Sikorszczyżnie Twarowscy na swojej ziemi po wojnie budują Zakład Ceramiczny. Potem Zakład zostaje upaństwowiony i przejęty przez CPLiA w Zambrowie. 

W sierpniu 1939 r. spodziewano się wojny, budowano schrony, robiono zapasy żywności. Wojna wybucha 1 września. Wacław Czajkowski – żołnierz rezerwy piechoty, starszy strzelec 76 pp otrzymuje kartę powołania. Musi pożegnać się z żoną spodziewającą sie dziecka (autorki) i 2-letnim synem. Z Sokół tylko mojego ojca i innego rezerwistę z Rusi Starej p. Sokołowskiego wezwano do Łodzi. Jechali  pociągiem, furmanką  i szli pieszo, by zdążyć na czas. W miejscu mobilizacji w Łodzi otrzymali mundury, ale nie dostali broni i kompania składająca się  z ponad 60 mężczyzn otrzymała rozkaz obrony Prochowni w Zgierzu. Tam zakwaterowani i ubrani w niekompletne mundury oczekiwali na broń. Posiadali  tylko atrapy karabinów. Daremnie jednak czekali, bowiem nad ranem obudziły ich niemieckie czołgi i motory motocykli. A dowództwo kompanii zdezerterowało.

Niemcy, uzbrojeni „po zęby”, zgrupowali Polaków z rezerwy na stacji kolejowej i już jako jenców skierowali pociągiem do obozów w III Rzeszy. Przedtem polecili ustawić się w szeregu i fotografowali polskich żołnierzy rezerwy formacji piechoty, kpiąc, szydząc i zaśmiewając się z ich wyglądu. (są to relacje mojego ojca).



 

Irena Czajkowska z dziećmi, Januszem i Haliną


 

I tak w niepełne dwa tygodnie od wybuchu wojny, bo 12. 09. 1939 r. Wacław jest wzięty do niewoli niemieckiej (dokumenty). Przebywa w dwóch  obozach jenieckich, z których próbuje ucieczki, lecz zawsze złapany i osadzony jest w kompanii karnej. Wraca do tych samych obozów: Stalag XIA – Altengrabow oraz Stalag XIIB – Frankenthal, do którego przeniesiony został dnia 6 marca 1943 r. – nr jeniecki 21334/XIA. W końcu chroni swoje życie, pracując  w farmie u bauera z kolegą  i krajanem ze wsi Stypułki Szymany –  Franciszkiem Dobkowskim. Oczywiście dzieli cierpienia z innymi Polakami, m. in. w kompanii karnej przebywał razem z poetą Konstantym Ildefonsem Gałczyńskim. Gdy Konstanty I. Gałczyński prowadził rozmowy z innym literatem tam przebywającym, przysłuchujący się tym rozmowom Wacław czerpie otuchę, wiedzę i podziwia inteligencję rozmawiających.



 

Wacław Czajkowski. Niewola niemiecka, 1941 r.


 

A na Sikorszczyżnie,  jak w całej Polsce, panowała rozpacz.. Ludzie modlili się, płakali, byli bezradni i zagubieni. Tam gromadziła się ludnosć z Sokół. W schronach  wśród wielu innych przebywali lekarze z Sokół A.W. Bruhlowie ze swą przyjaciółką, póżniejszą minister Szkolnictwa Wyższego Ireną Krasowską. Ona to, prosząc żołnierza niemieckiego o wodę, zaopatrywała w nią dwa schrony (mężczyżni, kobiety z dziecmi). Niestety, linia frontu przebiegała przez Sikorszczyznę.



 

Niewola-wspólne zdjęcie, 1942 r.


 

Z wiedzy przekazanej mi przez mamę wiem, że podczas okupacji niemieckiej  na Sikorszczyźnie odbywały się konspiracyjne spotkania partyzanckich  grup Armii Krajowej. Brat Mamy Kazimierz Młynarski, żołnierz Armii Krajowej, został aresztowany przez Sowietów i wywieziony do Ostaszkowa. Siostra mojej mamy Eugenia Młynarska była łączniczką A. K. Nocami pieszo lub rowerem doręczała meldunki, informacje, rozkazy. Zaraz po wojnie wyszła za mąż za żołnierza AK z Grodna A. Bolesława Minko.



 

Ołtarzyk niewolniczy,1942 r.


 

Ojciec mój po powrocie z niewoli w 1945 roku  zastał zrujnowaną Polskę i zrujnowane  swoje gospodarstwo. Jak wszyscy Polacy, Wacław wspólnie z żoną Ireną rozpoczęli odbudowę własnego majątku.  Budują dom, bardzo ciężko pracują na roli, syn Janusz ma 7 lat, a córka Halina 5 lat i do ojca zwraca się jak do obcego przez „pan”. Urodziła się wkrótce po wybuchu wojny, gdy on już był  w niewoli niemieckiej, a w Polsce  bolszewicy sowieccy rozpoczęli wywózkę na Syberię i masowo zabijali w Katyniu polskich oficerów.

Po powrocie ojciec  rozpoczął  pracę  jako kasjer w kasie GS w Sokołach. Przyjażnił się wówczas z p. Kalisiwiczem, W. Piszczatowskim, z A. Maciejewskim i St. Czajkowskim oraz p. Wasilewskim z Wypych, z którymi przyjażń przetrwała do ich i jego ostatnich dni. Po kilku latach zrezygnował jednak z tej posady  i poświęcił się wyłącznie pracy na roli.



 

Wacław Czajkowski, pracownik GSSCh


 

 

W życiu i pracy pomagają sąsiedzi z Sikorszczyzny: Michał Ostrzygała, Antoni Mystkowski (rodzina), p. Wnorowscy, Śleszyńscy, Grzybowscy, Waliccy. Także z sąsiedniej wsi Perki – Bujenki, którzy zawsze byli chętni do pomocy: np. rodzina p. Jana Kruszewskiego z synami Marianem i Mieczysławem, Władzio Raciborski (niezwykle utalentowany mechanik, samouk – „złota rączka”) i jego brat Henio, Edzio Jamiołkowski.  Z Sokół – Wygody najwięcej pomagały  rodziny Kamińskich Władysława i Władysławy (Kruciów) i Feliksa Kaminskiego z rodziną oraz Hryniuków i Ciborowskich. Oczywiście otrzymywali w zamian hojną rekompensatę: produkty rolne, pieniądze, a także pomoc . Byl to dom otwarty, gościnny oraz pomocny. Panowały przyjazne, ludzkie stosunki sąsiedzkie. Pomagano sobie w trudach życia codziennego. Gdy była potrzeba do pracy, nikt nie odmawiał nawet natychmiastowej pomocy. A pracy było dużo, bowiem wszystko odbywało się za sprawą ludzkich rąk i pracy koni.  Mechanizacja wkraczała powoli. Pierwsza większa maszyna u ojca to snopowiązałka i oczywiście wóz na gumowych kołach.

Po wojnie również w rolnictwie obowiązywał reżim sowiecki. Rolnicy nękani byli przez nałożone obowiazkowe dostawy  produktów rolnych dla państwa, więzieni za nieposłuszeństwo w poglądach, a dobrzy gospodarze pogardzani jako kułacy, niekiedy więzieni. Moi rodzice nie radzą z pracą na dość dużym areale ziemi. W roku 1962 umiera Bolesław Czajkowski – ojciec Wacława (mój dziadek) i następuje dobrowolny podział w  rodzinie jego majątku – ziemi przybywa. Rodzice podejmują decyzję sprzedaży połowy swoich gruntów  kuzynowi z Wnor Kuzele – Lucjanowi Czajkowskiemu. Zostawiają sobie 13 ha. Było już o wiele lżej, ale ....

Nabywcy połowy  gruntu zagrodzili nam dojazdową drogę do majątku w 1963 r.  Wjazd z drogi historycznej głównego traktu Sokoły – Piekuty do gospodarstwa Ireny i Wacława Czajkowskich na Sikorszczyznie został zagrodzony szlabanem przez nowych sąsiadów. Nabywcy (o tym samym nazwisku – Lucjan i Stanisława Czajkowscy) pobudowali się na zakupionej ziemi i dotąd ta droga nie została odgrodzona. Zamiast szlabana  pozostał  wysoki płot. Wacław Czajkowski nie mógł się pogodzić z tym  faktem i choć usypał nową okrężną drogę dojazdową przez własne grunta orne, bardzo cierpiał  i miał wyrzuty sumienia wobec swego dziadka Józefa   Sikorskiego. Słuchał wewnętrznego głosu, który  nieustannie zadawał mu pytanie „gdzie jest ta droga, którą  ci usypałem, przy której posadziłem wierzby dla ciebie, by otulały w chłodzie, ocieniały w upale, obwieszczały nadchodzącą wiosnę  i Święto Zmartwychwstania..?” Wacław bardzo kochał tę ziemię, utożsamiając ją ze swoją matką, którą bardzo wcześnie stracił, bo przedwcześnie odeszła. Ale odziedziczył po niej wrażliwość, umiejętnosć odczuwania, obserwacji, kochania otaczającego świata i literatury. Czytał  książki – najwięcej zimą i gdy tylko mógł, zwłaszcza na emeryturze. Ulubionego pisarza  J. I. Kraszewskiego przeczytał 40 utworów.  Tatuś mój wstawał bardzo wcześnie i chodził po polach. Obserwował przyrodę. Zapytany, dlaczego tak wcześnie wstaje, odpowiadał  „temu tylko pług i socha, kto tę ziemię czarną kocha” lub „lubię patrzeć, jak ta trawa rośnie”.

Pasją ojca były konie, do tego elegancka uprząż oraz sanie.  Kultywował konie gniade i kasztanki, które były jego dumą i obiektem szczególnej troski w gospodarstwie. Nadawał im imiona, Bolek, Kary, Blondyn,Wala (na cześc lotu w kosmos Tiereszkowej – 1963r). Wala była faworytką całej rodziny z powodu urody, a także okazywania miłości do ojca i nas wszystkich. Nie ustępowała zadziwiającej zwierzęcej inteligencji nawet suce Azie. Zimą, gdy pierzyna śniegu przykrywała lasy i pola, ojciec ubierał konie w krakowskie chomonta oraz janczary i zaprzęgał do sań. W sanie wolantowe zaprzęgał tylko w dni świąteczne na wyjątkowe, uroczyste okazje. Natomiast w sanie spacerowe zaprzęgał na co dzień i do przejażdżek.

Ubieraliśmy się wtedy w kożuchy, derki i wyruszalismy tymi saniami z ojcem na kuligi w kierunku Sokół, Nosk – Śnietnych i Starej Rusi, przy dżwiękach janczarów, parskania koni, w niepowtarzalnej zimowej scenerii Sikorszczyzny.

Ojciec mój palił dużą ilosć papierosów. Nie udało  mu się zagłuszyć bólu duszy nikotyną. To spowodowało ciężką chorobę i odejście na wieczny spoczynek w 1983 r. w wieku 72 lat. Zdążył  jeszcze przeżyć wiele uniesień  patriotycznych  związanych z pierwszą „Solidarnością” w 1980 r. Pozostawił niezwykłą pamiątkę z okresu „Solidarnosci”, tj. zbiór tygodników „Solidarność” od dnia założenia, od jego pierwszego numeru – 3 kwietnia 1981 r. do ostatniego 36. numeru z 4 grudnia 1981 r. Ojciec prenumerował tygodnik i czytał, a potem, po wybuchu stanu wojennego 13 grudnia 1981 r. oprawił w twarde okładki i schował w bezpieczne miejsce. Był to czas  głębokich przeżyć,  bólu i rozczarowań dla Polaków. Tatuś bardzo często  wzruszał się w rozmowach o Polsce i stwierdzał z bezradną goryczą, że: „Polska  nie ma dobrego gospodarza....”.                                                                    

Od momentu utraty drogi majątek po Sikorskim przestał prawidłowo funkcjonować.                Zostało siedlisko z drogą dojazdową  przez  pole orne. Rodzice Wacław i Irena Czajkowscy przekazali swój majątek w 1980 r. na rzecz państwa, w zamian za emeryturę, a było to w tym czasie, gdy przepisy utrudniały przekazywanie ziemi własnym dzieciom. Ziemia ta została przekazana przez ówczesnego naczelnika gminy Aleksandra Kłoskowskiego właśnie nowym sąsiadom – Lucjanowi i Stanisławie Czajkowskim, pomimo iż syn Janusz  ubiegał sie o nią. Decyzję tę  naczelnik gminy Sokoły podjął 12 czerwca 1981 r. (dokument).  Mama – Irena Czajkowska odeszła w 26 lat po śmierci ojca Wacława w 2009 r., dożywając ostatnie 7 lat pod opieką córki Haliny w Białymstoku, miała wówczas 91 lat.

Teraz pozostała tylko nazwa „Sikorszczyzna” – najważniejsze trwałe dziedzictwo po moich przodkach. Bo w nazwie tej mieści się historia kilku pokoleń mojej rodziny Sikorskich i Czajkowskich, a także innych rodzin – sąsiadów zamieszkujących Sikorszczyznę: pp. Wnorowskich, Mystkowskich, Ostrzygała, Grabowskich, Śleszyńskich, Walickich, Grzybowskich. Na Sikorszczyźnie pozostało tylko dwóch mieszkańców  z najstarszych rodów do chwili obecnej – potomków pokolenia  zakorzenionego głęboko w Sikorszczyźnie, (od momentu jej powstania). Jest to Rysio Mystkowski i Tadzio Grzybowski. Inni, obecni  mieszkańcy, są późniejsi i wspólnie tworzą dalszą historię Sikorszczyzny.                                                                                                                                     Nic nie wadzi, że mieszkańcy starzy i nowi (powojenni)  Sikorszczyzny są przypisywani administracyjnie do innych wsi takich, jak np. Noski – Śnietne, Ruś – Nowa, Stara – Ruś i Sokoły.

Apogeum rozkwitu Sikorszczyzny  przypada na okres życia  Wacława  Czajkowskiego wraz z  małżonką Ireną  i  ich rodziną.  I właśnie dzięki  Nim  Sikorszczyzna  pozostanie w sercach, pamięci i historii. Pozostanie echo wspomnień ze zjazdów, uroczystości, zgromadzeń  rodzinnych w goscinnym domu  śp. Ireny i Wacława Czajkowskich, jak np. Msza św. prymicyjna  kuzyna ze strony mamy z Młynarskich ks. Ludwika Stefaniaka w kościele WNMP w Sokołach – późniejszego prof. Akademii Teologii Katolickiej w Warszawie, sługi kard. Wyszyńskiego i biskupa Wojtyłły, tłumacza m. in. Starego Testamentu, jego wielokrotnych  pobytów  wakacyjnch na Sikorszczyźnie. Ks. Ludwik Stefaniak pracował naukowo w Akademii Teologii Katolickiej w Warszawie. Obronił doktorat z archeologiii  sródziemnomorskiej pod kierunkiem prof. Kazimierza Michałowskiego. Podróżował wiele po świecie jako wykładowca uniwerytetów Europy i USA.

Na Sikorszczyznę, do Sokół przyjeżdżał, gdy tylko mógl i mówił tak: „próbowałem  potraw z wielu kuchni w świecie, ale takiego chleba, sera, masła, znakomitych wędlin, jakie robi Irka (moja mama) – nigdzie nie jadłem”. Moja mama Irena Czajkowska istotnie robiła  wyborne  wędliny, piekła znakomity chleb, produkowała sery i masło o wyjątkowym smaku.  Była osobą o delikatnym usposobieniu, lecz silną duchem; bardzo pracowitą, pomagającą innym ludziom. Umiała  przebaczać. Przebaczyła nawet sąsiadom, którzy zagrodzili  nam drogę do majątku .                                                                                                                   

Ks. Ludwik, otoczony miłością naszej rodziny, kochał odpoczynek na Sikorszczyźnie. Każdego dnia rano z brewiarzem w ręku wychodził z domu i spacerował, modląc się pomiędzy brzozami. Do kościoła w Sokołach z Sikorszczyzny jechał rowerem, odprawiał Mszę św., a po niej odwiedzal w Sokołach domy p. Grodzkich, p. Maciejewskich lub szedł na bazar, by porozmawiać z ludźmi. Wykopany  wówczas staw na Sikorszczyżnie rodzice  nazwali „Ludwiczanka”.     



Ks. Prof. L. Stefaniak u boku dostojników kościelnych


 

W roku 1967 w Sokołach  ks. prof. L. Stefaniak dokonał  Chrztu św.  mojego syna Piotra Macieja (wnuka  I. W. Czajkowskich). Ludwik odszedł  nagle w wieku 44 lat w 1972 r. w przededniu dokonania  Chrztu śp. mojej córeczki Alicji Anny (żyła 2 miesiące). W pamięci pozostanie  także czas pobytów wakacyjnych  rodziny lekarza reumatologa  prof. W. Bruhla – byłego dyrektora Instytutu Reumatologii w Warszawie  i jego żony Aleksandry z  Marjanskich, pracujących przed i po wojnie w Sokołach, zasłużonych w ratowaniu życia i zdrowia najpierw ojca, póżniej brata w latach powojennych w warszawskim szpitalu im. Dzieciątka Jezus i innych szpitalach, m. in. w Konstancinie. Warto przypomnieć, że ulica Marjańskiego w Białymstoku  nazwana jest im. ojca śp. Aleksandry Bruhl. Porucznik Józef Marjański – dowódca II Batalionu, I Pułku Legionu, pseudonim „Marski” zginął w obronie Białegostoku w walce z bolszewikami w 1920 roku. Dowództwo po Marjańskim przejął wówczas  młody porucznik Emil Fieldorf. W tymże batalionie walczył mój dziadek Bolesław Czajkowski – ojciec mojego ojca. W pamięci również pozostaną pobyty oraz  częste  wakacje bliskiej rodziny Minków  (mojej mamy siostry Eugenii – trójka dzieci}  z  Białogardu – Maryli, Janusza i Stacha – ulubieńca mojego ojca, który  uczył się w szkole podstawowej w Sokołach. Nade wszystko jednak pozostanie pamięć o radości w sercach, szczęściu i dumie,  jakiej doznawali rodzice z  powodu dwóch wnuków; Piotra i Bernarda tam przebywających. Sikorszczyzna była, jest i pozostanie w historii gminy  Sokoły na właściwym miejscu. Pozostanie w pamięci czar uroczyska, zabaw, wrzawy młodości, zapachu trawy nasączonej łzami i szczęściem kilku pokoleń, miejsca uświęconego niezwykle cieżką pracą, w obecności duchów Sikorszczyzny egzystujących wciąż pomiędzy brzozami i starym dębem.

 

Halina Czajkowska – Zubik


 
 
© 2011 Uniwersytet Trzeciego Wieku w Białymstoku
Ten projekt został zrealizowany przy wsparciu finansowym Komisji Europejskiej. Projekt lub publikacja odzwierciedlają jedynie stanowisko ich autora i Komisja Europejska nie ponosi odpowiedzialności za umieszczoną w nich zawartość merytoryczną.